W rezerwacie przyrody Kępa Redłowska w Gdyni trwają nielegalne polowania. To najprawdopodobniej właściciele psów (także specjalnie szkolonych do polowań) zabijają dla zabawy dziką zwierzynę, m.in. sarny. W ciągu kilku miesięcy rozszarpanych zostało żywcem co najmniej kilka zwierząt. Bezbronne sarny mają ograniczone możliwości ucieczki przed psami. Las rezerwatu z trzech stron otacza miasto, z czwartej morze. Dwa z drastycznych polowań widział ostatnio jeden ze spacerowiczów, którzy codziennie odwiedzają rezerwat.
- Wyglądało to strasznie - opowiada mężczyzna [chce pozostać anonimowy - red]. - Przyglądałem się temu przez dwie godziny. Dwa duże psy, jeden husky, z charakterystycznymi szelkami zaprzęgowymi, drugi bardzo smukły, mógł to być chart, goniły sarnę, która wybiegła zza wzgórza. Zwierzę było bardzo przestraszone. Psy nie reagowały na moje próby powstrzymania, a w pobliżu nie było ich właściciela. Gdynianin twierdzi, że polowania odbywają się co najmniej od kilku miesięcy, bo już w sierpniu jego znajomi znaleźli w rezerwacie dogorywającą sarnę. O podobnych przypadkach słyszał też Robert Schultka, leśniczy ds. łowieckich Nadleśnictwa Gdańsk.
- Nie sprawujemy pieczy nad tym rezerwatem, to teren miejski - zaznacza Schultka - ale współpracujemy z miastem i w ciągu ostatniego roku co najmniej pięć razy Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Gdyni prosił mnie o sprawdzenie miejsca, gdzie leżały zagryzione przez psy sarny. Leśniczy twierdzi, że problem nielegalnych polowań zgłaszali mu także żołnierze z pobliskiej jednostki wojskowej. Wszystkie osoby spuszczające psy w rezerwacie muszą pamiętać, że łamią przez to co najmniej dwie ustawy - łowiecką i o ochronie zwierząt. W przypadku obwodu łowieckiego myśliwi opiekujący się takim fragmentem lasu mogliby więc nawet odstrzelić agresywne psy biegające bez właściciela i znęcające się nad sarnami. Na terenie Kępy Redłowskiej broni jednak nie można używać, bo to rezerwat. Patroluje go Straż Miejska w Gdyni. Jej komendant, Dariusz Wiśniewski, mówi, że właściciele psów, na widok zbliżających się strażników, zakładają smycze swoim ulubieńcom.
- Trudno jest więc kogoś schwytać - przyznaje Wiśniewski. - Jeśli mieszkańcy zauważą ponownie nielegalne polowania, proszę o zaalarmowanie nas pod numerem telefonu 996. Zabijanie zwierząt w rezerwacie, w jakikolwiek sposób, czy przy użyciu psów, czy broni, jest przestępstwem. Sprawcy, gdy ich złapiemy, zostaną więc przekazani policji.