Mieszkańcy blokowisk zabijają koty?

Na Zaspie otruto w ciągu ostatnich dwóch tygodni co najmniej 10 bezdomnych kotów. Nie wiadomo, kto to zrobił. Osoby, które opiekują się na co dzień zwierzętami, znajdowały je martwe w piwnicach, w pobliżu śmietników, a nawet przy chodnikach.
- Ta sytuacja powtarza się co kilka miesięcy. Dokarmiam koty codziennie i pewnego dnia znajduję któregoś z nich nieżywego, następnego - kolejny kot, czasem dwa i tak przez kilka tygodni. Potem jest spokój przez dwa, trzy miesiące i sytuacja powtarza się. Nie mam pojęcia, kto to robi - mówi pani Halina (chce pozostać anonimowa), która mieszka przy ul. Pilotów na Zaspie. - Spotykam się często z przykrymi uwagami niektórych mieszkańców, tylko dlatego, że troszczę się o te zwierzęta. Nie chcę mieć dodatkowych nieprzyjemności...
Zdaniem pani Haliny, koty nikomu nie przeszkadzają. Spółdzielnia mieszkaniowa zgodziła się na wydzielenie specjalnych miejsc z domkami dla bezdomnych zwierząt. Są one oddalone od bloków, tak aby nikomu nie przeszkadzały.
- Mimo to złośliwe uwagi, zwłaszcza właścicieli psów, są praktycznie na porządku dziennym. Nie rozumiem tego. Przecież dzięki kotom w naszych blokach nie ma myszy i szczurów. Najbardziej rozbrajają mnie osoby, które wyprowadzają swoje psy, a te załatwiają się nieraz na środku chodnika. Psia kupa im nie przeszkadza, a spacerujący kot - tak! - dodaje oburzona pani Halina.
Okazuje się jednak, że to nie tylko problem Zaspy. Anna Grabarska mieszka na Żabiance. Przyznaje, że tutaj także koty są podtruwane albo rozszarpywane przez psy, które szczują ich właściciele.
Są jednak w Trójmieście stowarzyszenia, które pomagają w takich wypadkach zwierzętom. Ich członkowie to na ogół osoby zajmujące się tym bezinteresownie. Wolontariusze z Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego przyznają, że dostają bardzo dużo sygnałów o zatruwaniu bezdomnych zwierząt, zwłaszcza kotów.
- Czasem jest to trucizna na szczury dosypywana do jedzenia, często inne związki chemiczne. Przygarnialiśmy kociaki, które miały wypalone jelita i żołądek. Obecnie opiekujemy się zwierzątkiem, które nie ma oczu. Aż trudno wyobrazić sobie, co robili z nim właściciele... - opowiada Sabina Skaza, współzałożycielka Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego. - Trudno jest kogoś złapać na gorącym uczynku. W mieście brakuje służb, które ścigałyby zwierzęcych trucicieli i gnębicieli.
Na Pomorzu działa już jednak Trójmiejski Patrol Obrony Praw Zwierząt. Magdalena Wiącek, inspektor TPOPZ, przyznaje, że rozmowy z właścicielami katującymi swoje lub bezdomne zwierzęta do łatwych nie należą.
- Zdarza się, że musimy prosić policję o wsparcie. Często jest też tak, że jeśli sprawa trafia do prokuratury, występujemy jako oskarżyciel posiłkowy, zwłaszcza kiedy chodzi o bezdomne zwierzę - tłumaczy Magdalena Wiącek. Zdaniem pani Magdaleny, pewnym rozwiązaniem nadmiernej liczby bezpańskich kotów byłaby ich sterylizacja. - Są nawet organizowane w tym celu specjalne akcje - dodaje.
 50- Nawet tyle kociątek jest w stanie urodzić kotka w ciągu roku. Nikt w Trójmieście nie podjął się dotychczas próby policzenia wszystkich bezpańskich kotów. Jak przyznają miłośnicy tych zwierząt, liczba zmienia się każdej wiosny, kiedy to rodzi się najwięcej kotów. 760- Tyle kotów wysterylizowano w Gdańsku od 2006 roku. Bezdomne koty można bezpłatnie wysterylizować. Należy jednak zgłosić się do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami(tel. 058 341 94 70), a ono skontaktuje się Urzędem Miejskim. W tym roku przygotowano pieniądze na 400 sterylizacji.
Kamila Grzenkowska
www.naszemiasto.pl/pies

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie