Kazan, 6-letni mieszaniec Ewy Nawalny z Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, matkuje parze kociąt. Jedno ma 12 dni, drugie 5 tygodni. To jedne z ofiar ludzkiego okrucieństwa. Im udało się przeżyć. Całe mioty są zabijane, zabierane matkom. Nawet kilkudniowe, ślepe kocięta wyrzucane są w krzaki, chaszcze, gdzie nie mają szans na przeżycie - mówi Ewa Nawalny, która przygarnęła znajdy. Wampirek, czarny kocurek w białych skarpetkach, jest chudy, może mieć kłopoty ze wzrokiem po kocim katarze. Miał 8 dni, gdy został znaleziony bez matki. Był umierający, dwa tygodnie trwała walka o jego życie. Historia 12-dniowej dziś Żabci, jak Ewa Nawalny ją nazwała, jest jeszcze bardziej dramatyczna. 2-dniowego oseska ktoś zauważył kotkę w krzakach przy działkach na Teofilowie. Miała jeszcze pępowinę. Zaniesiono ją do lecznicy do uśpienia (prawo zezwala na eutanazję ślepych kociąt). Jednak chciała ssać palec lekarki, a to oznaczało wolę życia. Była silna, matka nie mogła więc jej porzucić jako najsłabszą w miocie. Lekarka nie miała serca pozbawić małej życia i zatelefonowała do pani Ewy. Ta zajęła się kotką - zabiera ją z sobą do pracy, bo musi karmić butelką co dwie godziny. Kazan (także znajda, wyrzucony z samochodu na rogatkach, pokiereszowany i przygarnięty przez panią Ewę), wylizuje kocięciu brzuch.
- Gdy jesteśmy w domu, a mała zapiszczy, Kazan biegnie do mnie, żebym dała jej jeść. Oboje z Wampirkiem są jego dziećmi - śmieje się opiekunka. Żabcię ogrzewa poduszką elektryczną. Jednak ciepły język Kazana i troska człowieka nie zastąpią kociej mamy. Życie kociaka wciąż jest zagrożone.
- Może ktoś ma kocicę z młodymi, która mogłaby wykarmić jeszcze jedno. Zobowiązujemy się, że Żabcię odbierzemy - zapewnia Ewa Nawalny. Dramat kotek i ich dzieci rozgrywa się każdego lata. Ludzie pozbywają się ich w okrutny sposób z działek, komórek. Podczas remontów w blokach i kamienicach okienka zabija się albo wstawia siatki i kraty. W piwnicach zostają uwięzione kocie rodziny.
- Apeluję do sumienia ludzi. Pozwólmy kotkom wychować młode. Jest przecież sposób na ograniczenie kociej populacji. Towarzystwo dysponuje pieniędzmi na sterylizację i kastrację wolno żyjących zwierząt. Trzeba tylko skontaktować się z nami - mówi Ewa Nawalny.
(mr)- Express Ilustrowany