Aż 600 psów przebywa już w łódzkim schronisku dla zwierząt przy ul. Marmurowej. To niechlubny rekord, bo placówka została zaprojektowana tak, żeby pomieścić najwyżej 250 psów! Pracownicy muszą się dobrze nagimnastykować, żeby pomieścić w boksach wszystkie zwierzęta. Dochodzi do tego, że w jednej klatce upychają nawet 12 czworonogów.
- To jest tragedia - mówi Bogumiła Skowrońska , dyrektor placówki. - Nie ma dnia, żebyśmy nie przyjmowali nowych psów, a tak naprawdę nasze statystyki mówią tylko o zwierzętach dorosłych. Szczeniaków nie liczymy, a tych mamy czasem po 20 w ciągu dnia.
Jednym z psów, które trafiły wczoraj do schroniska jest dwuletnia, biało-czarna suczka, którą znaleziono przed hipermarketem Tesco na ul. Pojezierskiej. W piątek przygarnęła ją pani pracująca w centrum handlowym. Niestety pies (najprawdopodobniej mieszkał w domu z ogrodem) w blokach nie umiał się odnaleźć. Nie dość, że jest duży, wielkości owczarka niemieckiego, to przez cały czas chciał siedzieć na balkonie, a gdy był sam w domu to wył. Jego nowi właściciele wytrzymali z nim zaledwie kilka dni. Dlatego, mimo że pies zdążył się przywiązać do swojej wybawicielki, wczoraj musieli się rozstać.
Wiele psów trafiających do placówki to znajdy, ale są też ofiary wypadków drogowych, do których właściciele się nie przyznają. Liczba bezdomnych psów w schronisku regularnie rośnie od kilku lat. Jego dyrekcja,podnosi larum w tej sprawie, próbując znaleźć jakieś wyjście z sytuacji co jednak niewiele zmienia, bo psów stale przybywa. Tak tragicznie jak teraz nigdy nie było. Jeszcze w styczniu psów było 515. Pracownicy schroniska mają nadzieję, że tłok nieco rozładują przedświąteczne adopcje. Z okazji akcji "wigilia dla zwierzaków", artysta Kazimierz Kowalski, dyrektor Teatru Wielkiego, właściciel psa ze schroniska, będzie w najbliższą niedzielę zachęcał właśnie do tego, żeby przygarnąć zwierzęta, które w przepełnionym schronisku są skazane na zagładę.
- Dzięki ludziom dobrej woli mamy 40 nowych bud i dzięki temu mogliśmy przenieść do nich psy najstarsze, najbardziej schorowane i te, które nie poradziłyby sobie z innymi w boksach - dodaje dyrektorka placówki. - Niestety przy takim tłoku pracownicy nie są w stanie tak dobrać zwierząt, żeby w jednej klatce nie umieszczać zbyt agresywnych z tymi łagodnymi. I niestety, psy słabsze są zagryzane.
(jed), fot. agata komorowska - Express Ilustrowany