20.06.2010: Warkot dobiega z kozetki, czyli o psim psychologu z Gdyni

Nie położysz go na kozetce, by posłuchać o dręczących problemach, traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa i o trudnych relacjach z matką. Nic nie powie, najwyżej coś odwarknie. Miriam Gołębiewska diagnozy dla swoich pacjentów musi stawiać jedynie na podstawie obserwacji. Bo pacjenci Miriam to... psy! Dom w budowie, pod lasem, kilka kilometrów od Nowej Karczmy. Na łące pasie się pięć koni, Franuś, wielki alaskan malamut z nadzieją popatruje na ludzi. A nuż zdecydują się gdzieś pojechać konno? Będzie można pobiec daleko, poczuć w futrze wiatr. Za to Frodo, border collie, pies pasterski, najchętniej zapędziłby konie w jedno miejsce, by się nie rozchodziły bez potrzeby. A kiedy już te wielkie zwierzęta przestają go interesować, najchętniej przynosi człowiekowi piłeczkę do rzucania. Kładzie ją pod nogami i czeka.

- Każdy z nich jest inny - mówi Miriam. - Z każdym trzeba inaczej postępować, inaczej go szkolić, by i psu, i właścicielowi żyło się lepiej. Najważniejsze, żeby robić to konsekwentnie. Ucząca się z wilkami Miriam, gdynianka od urodzenia, naukową przygodę z psią psychologią rozpoczęła od bieszczadzkich wilków. Jako studentka wydziału biologii UG wzięła udział w unijnym projekcie mającym na celu uratowanie wilczych watach przed kłusownikami. Jej praca magisterska, napisana pod opieką dr. Wojciecha Śmietany, dotyczyła wykorzystywania psów pasterskich przy chronieniu owiec.

- W naszych wyobrażeniach stale obecna jest bajka o Czerwonym Kapturku i złym wilku, który zjadł babcię - tłumaczy Miriam Gołębiewska. - Na terenie, gdzie żyją wilki, dochodzi do poważnych konfliktów. Nocne porywanie owiec, odwetowe ataki kłusowników. Tymczasem okazuje się, że psy pasterskie - w naszym przypadku owczarki podhalańskie - są bardzo skuteczne. Sama ich obecność odstrasza wilki, które rezygnują z polowania. Psy nie muszą być specjalnie szkolone - wystarczy, jeśli od szczeniaka oswajają się z owcami. Instynktownie bronią stada, nie tylko przed wilkiem, ale też przed turystą. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Pasterze chętnie udzielali informacji, pokazywali formularze z informacjami o "wilczych" stratach. Udowodniła, że do pilnowania stada, składającego się do setki owiec, wystarczy pięć psów. Międzynarodowa organizacja ekologiczna World Wildlife Fund (WWF), organizująca przedsięwzięcia na rzecz ochrony przyrody w 154 krajach świata, kupuje już i przekazuje hodowcom owczarki podhalańskie, by strzegły zwierząt przed atakami wilków.

Od tresury do edukacji
Jeszcze przed zakończeniem studiów Miriam wraz z mężem, Filipem (wówczas studentem architektury), wyjechała na rok do Kanady, a potem USA. W Kanadzie razem uczyli się, jak zrozumieć zachowania koni. Dziś Filip, projektując domy, równocześnie zajmuje się swoimi i cudzymi, sprawiającymi właścicielom kłopoty, końmi. Doświadczenie szkoleniowe jako treser psów Miriam zdobywała w chicagowskim ośrodku Peter and the Wolf.

 

autor: Dorota Abramowicz
żródłO: http://hobby.naszemiasto.pl/pies/

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie