Poszarpane uszy, pogryzione jądra i inne rany -to krzywdy, jakich doznał kundelek Reksio w schronisku w Wojtyszkach. Mieszkał na terenie jednej z firm w Aleksandrowie Łódzkim. Przywiązał się do portiera, który postanowił zaopiekować się kundelkiem. Reksio jednak miał naturę włóczęgi. Kiedy zaginął po raz pierwszy, odnalazł się w łódzkim schronisku przy ulicy Marmurowej. W wyniku drugiej ucieczki zaginął, wydawało się, bezpowrotnie. Opiekunowie szukali go długo, mając nadzieję, że znajdą go, gdyż miał wszczepionego czipa. Zaskoczenie ich nie miało granic, kiedy po ponad trzech latach od zaginięcia dostali informację, że jednak pies z numerem czipa pasującym do Reksia żyje. Znalazł się wśród 63 czworonogów ocalonych ze schroniska w Wojtyszkach przez fundację Medor. Na widok pupila właściciele popłakali się ze szczęścia. Reksio ich poznał, ale dopiero w domu odzyskał dawną energię. Czekał tam na niego przybrany brat, zaadoptowany z schroniska Rudi, który wypełnił pustkę po zaginięciu Reksia. Dramatyczne przejścia w Wojtyszkach pozostawiły ślad w psychice kundelka. Nie lubi wizyt obcych osób, a swojego pana tak bardzo boi się stracić, że chodzi za nim jak cień. Dopóki właściciel nie wróci z pracy, jest podobno najsmutniejszym psem na świecie. Najważniejsze jednak, że i pies, i jego opiekunowie są teraz bardzo szczęśliwi.