Życie z psem agresywnym

Ciężko się żyje z psem agresywnym. Z wielu rzeczy trzeba zrezygnować, na wiele trzeba zwracać ciągle uwagę. Pisząc ten tekst chciałabym uporządkować swoje wiadomości na temat agresji i walki z nią.
Co oznacza termin "pies agresywny"? Czy agresja pies-pies jest tak samo groźna jak agresja pies-człowiek? Co może być powodem agresji?

Cały ten tekst jest oparty na moich przemyśleniach, doświadczeniach, spotkaniach z różnymi psami, ale bardzo ważną rolę w tej pracy odegrała książka Jamesa O'heare'a "The Canine Agression Workbook". Oczywiście wielki wpływ miały również inne pozycje.

Pies agresywny. Dla mnie pies agresywny to taki, który atakuje zbyt często. Nie napiszę, że bez powodu, bo zawsze jakiś jest. Musimy tylko zdać sobie sprawę, co powoduje atak. Czasami możemy nie zauważyć w pierwszej chwili, ale zawsze jest jakiś powód. Ot chociażby pies atakujący dzieci. Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy po terenie ogrodzonym biega pies. Za płotem chodzą dzieci. Do szkoły, do przedszkola, bawią się na podwórku. Do wyboru. Ale dzieci "bawią się" z psem, tzn drażnią go przez płot, krzyczą, stukają w siatkę. Psa to bardzo denerwuje. Bacznie je obserwuje i doskonale potrafi wyczuć moment, kiedy zbliżają się. W oczach psa dzieci atakują go. I nagle okazuje się, że między psem a dziećmi nie ma siatki. Następuje atak psa. Czy był bez powodu? Niestety nie. Po prostu to była kontynuacja wcześniejszych spotkań. Przykro się robi, kiedy w telewizji, radiu czy w prasie pojawiają się informacje o atakach psów.

Ale trzeba się zastanowić, czy naprawdę te ataki były bez powodu.
Kilkanaście dni temu dzwoniła do mnie pewna pani i pytała się co ma zrobić. Ma 9 miesięcznego psa, ale pies chce ją zdominować i jest agresywny. Wielu rzeczy próbowała, kolacztki, bicia, ale co ona teraz ma zrobić, bo nie może zostawić psa z dwójką małych dzieci. Jedyna odpowiedź jaka przychodzi mi do głowy, to oddać psa. Nie powiedziałam tego jednak. Ale po pierwsze nie powinno się zostawiać z psem dzieci poniżej 10 roku życia. A po drugie, co było wcześniej w tym domu, że pies ją atakuje, skacze do nóg. Mogę sobie jedynie wyobrazić początki. Pies zostaje sam w domu. Właściciele idą do pracy. Najczęściej pies niszczy buty, tapety i inne rzeczy. Nudzi się. Właściciele wracają do domu i wielce zdenerwowani karcą psa. Dadzą klapsa, nakrzyczą. Jeżeli znajdą w tym bałaganie jeszcze dodatkowo psie odchody, to wsadzą w to psi nos. Brrrrr. W zdenerwowaniu nie przyjdzie im do głowy przywitanie się z psem. A pies nic nie rozumiem. Sam siedzi, znalazł sobie zajęcie, chciało mu się siusiu, a państwo wracają i krzyczą. Skąd ten pies ma wiedzieć, że źle robi? Nikt go przecież nie nauczył. Trudno maluchowi wytrzymać bez siusiania przez kilka godzin. Następnym razem będzie mądrzejszy.

Kiedy usłysz klucz w zamku nie będzie biegł na spotkanie. Schowa się w jakimś kącie i przeczeka burzę. A jak wyjdzie, to będzie miał przerażoną minę, a może raczej wg mnie minę pełną nieufności do właścicieli. Znowu będą krzyczeli. I tak konflikt powoli narasta. Pies traci zaufanie do właściciela, właściciel denerwuje się, że pies niszczy, załatwia się w domu, on krzyczy, pies rozumie (przecież ma skruszoną minę) i dalej robi swoje. Do tego może jeszcze dość spanie psa na np kanapie. Pies śpi. Właścicielowi to się nie podoba. Najprościej to krzyknąć i zrzucić psa. Niezadowolony pies schodzi. Następnym razem może warknąć, co jednak odbije się złością pana. I kółko się zamyka. Zdenerwowany właściciel, zdenerwowany pies. Agresja rodzi agresję. Kilka czy kilkanaście takich sytuacji powoduje niechęć między zwierzęciem a człowiekiem i brak zaufania. Człowiek zaczyna powoli podświadomie ciągle spodziewać się agresji ze strony psa. Pies podobnie nie czuje się bezpiecznie.

Często powodem takiego konfliktu jest sytuacja w domu. Pan chciał psa, a pani nie. Dzieci wymusiły psa na rodzicach. Pan chciał dużego "męskiego" silnego samca, a pani chciała malutką słodką miniaturkę. Nie zawsze decyzja o przyjęciu psa do domu jest przemyślana. Bardzo łatwo wtedy zaognić sytuację.

Nie są to sytuacje wyssane z palca. Od czasu do czasu trafi mi się jakiś pies na szkolenie, ale dość często ludzie dzwonią z problemami. W większości są podobne.
No dobra, ale co zrobić z tym "agresywnym" (niewychowanym) psem. To proste. Wracamy do domu i mimo bałaganu cieszymy się z radości psa. Jeżeli coś zniszczył, to jest to tylko nasza wina. Trzeba było przygotować psie zabawki i odpowiednio zabezpieczyć mieszkanie. Pochować buty, tapety spisać na straty (może wzór już się znudził ;)), zamknąć pokoje, zostawić psu tylko przedpokój, albo tylko kuchnię, albo tylko łazienkę. Zostawić wypchanego konga (tutaj o kongu). Znam też od znajomych sposoby na zajmowanie psa. Namoczony w rosole ręcznik i zamrożony. Platikowe butelki z małymi dziurkami wypełnione jakimś jedzeniem. Tego bym się troszkę obawiała, że pies porani sobie pysk. Ale jest naprawdę dużo możliwości.

A co do siusiania w domu. Nawet kilkumiesięczny maluch nie wytrzyma 8-9 godzin. Co z tego, że nauczy cię sygnalizować, jak w domu nie będzie nikogo, kto mógłby go wyprowadzić. U nas to akurat przyszło z wiekiem.
A co zrobić z psem na kanapie? Jeżeli nie dopowiada mi pies na kanapie, to nie pozwalam od początku na wylegiwanie się tam. Koskwentnie zabezpieczam kanapę przed psem. A jeżeli już tam wlazł, to musi mu się opłacać zejść z wygodnej leżanki. "Ściągam" go przy pomocy smakołyka lub piłeczki. Nie krzykiem, ani nie biciem.
To są bardzo proste sposoby, ale budują psie zaufanie. A przecież właśnie na tym nam zależy.

A jeżeli konflikt już się pojawił? Wtedy metody trzeba dostosować do sytuacji. Na swoim przykładzie mogę jedynie wyjaśnić, co zrobić jeśli pies jest dość agresywny wobec innych psów. Trzeba tylko pamiętać o jednym. Nie może w psie wyrobic nawyku atakowania innych psów, czyli musimy zrobić wszystko, aby pies nie miał możliwości "wypaszczenia się"

* Omijanie innych psów
To podstawa. Trzeba wyrobić w sobie nawyk omijania łukiem innych psów. Pisałam już o CS (o zbieraniu papierków) dokładnie opisanych przez Turid Rugaas (W Polsce właśnie została wydana jej przetłumaczona książka. Jeszcze nie miałam jej w rękach, ale na dniach przyjdzie pocztą). Przypomnę. Psy nigdy nie idą prosto na siebie, zawsze omijają się łukami. my musimy robić to samo. W dodatku możemy schować się za krzaczek, samochód, albo nawet stanąc między naszym agresorem a obcym psem. Nie proponuję tego w momencie ataku, któregoś ze zwierzaków. Z wiadomych względów. Psy to są takie zwierzaki, że jak zniknie im z oczy, to juz nie istnieje. Na początku łuki na pewno powinny być większe, nawet kilkunastometrowe. Z czasem zrobią się mniejsze.

* Obroże uzdowe
Doskonałym wynalazkiem jest obroża uzdowa. Nie dysponuję w tej chwili zdjęciem Abcika w takiej obroży, ale zapraszam na stronę Petshop. W żadnym wypadku nie powinna to byc kolczatka, czy obroża dławiąca. Jednynie wzbudzą większą agresję, a my nie będziemy mieli i tak żadnej kontroli nad psem.

* Barowanie
Jak już uda nam się zejść z drogi potencjalnemu wrogowi naszego psa, czas się zająć pracą nad nim. Z Abcikiem zaczęłam od barowania. Mimo skojarzeń nie chodziłam z nim do baru na napoje wyskokowe :) Byłam zawsze wyposażona w ... pasztet, ser topiony, albo jakieś malutkie przysmaczki. W momencie kiedy na horyzoncie pojawiał się intruz, ale (WAŻNE!) zanim mój pies zaczynał się denerwować, starałam się zwrócić jego uwagę. Jego zainteresowanie mną było nagradzane nagrodą. Jeżeli jego nerwy były szybsze niż ja zatykałam go pasztetem.

 

 

Najlepsze w takiej sytuacji jest jakieś mazidło, bo po prostu pies traci energię na wylizanie wszystkiego. Smaczek przelatuje przez gardło zbyt szybko. Musiałam tylko uważać, żeby nie nagradzać szczekania i warczenia. Starałam się trafić z pasztetem w moment, kiedy pies nic nie robił. A zadarzały się takie chwile. Chociażby po to, aby nabrać powietrza do kolejnego ataku szczekania :). Doprowadziłam do tego, że Abcik szczekał kilka razy i szybciutko rzucał na mnie okiem. Musiałam w tym momencie podać mu smaczek. Jedzenie w takiej sytuacji pomaga "zjeść" stres i zdenerwowanie. Nie tylko psu :) Czasami mi też należał się smaczek :)

* Praca z klikerem
No i dla mnie rzecz najważniejsza, czyli praca z klikerem. Do tej pory starał się pokazać jak pracowałam z psem nie myślącym, tylko atakującym. Musiałam do najpierw uspokoić a do właściwej pracy z psem agresywnym dopiero teraz doszłam. Równolegle z czynnościami wcześniej opisanymi pracowałam z psem nad skupianiem uwagi na mnie. Chciałam doprowadzić do tego, że w momencie wydania polecenia "patrz" pies będzie patrzył mi się w oczy. Zaczęliśmy od prostych ćwiczeń w domu. W czasie sesji każde spojrzenie na mnie było zaznaczane klikerem i nagradzane, czyli K/S.

Po jakimś czasie nagradzałam tylko spojrzenia w moje oczy. To było dość trudne, bo spojrzenie w oczy dla psa jest wyzwaniem. Chciałam go nauczyć, że właśnie spojrzenie w moje oczy jest czymś dobrym. Dość szybko nam to poszło. Kolejny etap to wydłużanie. Nie nagradzałam zaraz po rzucenia okiem, ale liczyłam sobie w myślach. Raz nagradzałam po jednej sekundzie, raz po trzech, raz po czterech, raz po dwóch. Trzeba nagradzać nieregularnie. Pies nie może wiedzieć, kiedy będzie nagroda. Doszły wreszcie rozproszenia. Najpierw występowały one w postaci chodzącego, podskakującego męża i dziecka. Doszło stukanie garnkami, itd, itd. Dorzuciłam też komendę. Wymawiałam ją w takim momencie, że na koniec wyrazu przypadał klik. Oczywiście wszystko poszło znacznie szybciej.

Miałam więc już psa, który na słowo "patrz" patrzył w moje oczy. Nie nagradzałam już każdego wykonania. Można było już wyjść na dwór. Rozproszenia znacznie większe, ale zaczęliśmy ćwiczyć w miejscach spokojnych i neutralnych. Najpierw kilka K/S za samo spojrzenie bez komendy, później spojrzenie na komendę. Oczywiście za każdym razem K/S. W końcu znacznie wyższe kryteria. Coraz większe rozproszenia i w końcu natknęliśmy się na obcego psa. Dobrze, że był daleko. Na tyle daleko, że "patrz" zadziałało. Abcik spojrzał na mnie. Z mojej strony K/S, wielki wybuch radości i ogromna nagroda. Chociaż nie tyle ogromna, co duża ilość smaczków. Z czasem doszliśmy do tego, że obcy pies=spojrzenie na panią, czyli nagroda.

* Nasz głos
Bardzo ważny jest sposób mówienia do psa. Kiedy już mieliśmy opanowaną komendę "patrz" trzeba było coś zrobić, aby nie chodzić ciągle z klikerem i smaczkami. Ale to już było bardzo proste. kiedy pojawiał się pies, mówiłam do lekceważacym Abcika "Eeee, to tylko mały piesek. Nie trzeba go ruszać." Później było "patrz" i K/S. Powoli i nieregularnie opuszczałam komendę "patrz" i K/S. Czasami był sam smaczek po "małym piesku".

W konsekwencji tych wszystkich poczynań mam teraz psa, który na słowa "Eeee..., zostaw go, nie opłaca się" lub innych, ale tym samym tonem odwraca się i spokojnie idzie ze mną. Jestem z nas naprawdę dumna.

 

Agnieszka Bartnik
www.bouvs.org.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie