Żywy towar i ludzka wrażliwość - pies i prawo

Pan Tadeusz, właściciel nieźle prosperującej firmy, doszedł do wniosku, że każdy dochód jest dobry i założył hodowlę modnych psów rasowych. Nie zarejestrował jej jednak w Związku Kynologicznym. Reproduktora jakoś się znajdzie, a przynależność do ZKwP wiąże się z koniecznością podporządkowania określonym rygorom. Składki, wystawy, kwalifikacje hodowlane itd. Itp. Więc wniosek jest prosty – lepiej hodować i sprzedawać szczenięta bez ograniczeń regulaminowych jakie w/w organizacja nakłada na hodowców.
Niby logiczne…ale nie do końca.

Związek Kynologiczny w Polsce jest największym (nie jedynym) stowarzyszeniem kierującym hodowlą psów rasowych. Celem Związku jest oparta na podstawach naukowych organizacja hodowli i szkolenia psów rasowych dla osiągnięcia jak najwyższego poziomu zarówno pod względem eksterieru jak i użytkowości.

No właśnie - kluczowym słowem w tej działalności jest jej poziom. Rozmnażanie piesków na zasadzie „jakiś pies” skojarzony z „jakąś suką” to niezbyt dobry pomysł. Taka inicjatywa da w efekcie „jakieś”, najczęściej kiepskie szczenięta. Ludzie się nie znają a każdy szczeniaczek jest łady więc go kupią. To, że później wyrośnie „kaszalot” kiepsko przypominający przedstawiciela danej rasy, producenta takich tworów już nie obchodzi. Wziął pieniądze i o to chodziło…

Sprzedaż rasowych szczeniąt…ale bez dokumentów to w konsekwencji jakieś zafałszowanie. Informacja że rodzice są rodowodowi to już tylko kategoria wiary. W zasadzie w takim przypadku nie można mówić o psach rasowych. Kynologia za psy rasowe uznaje wyłącznie egzemplarze o udokumentowanym pochodzeniu. Psy bez dokumentów to jedynie egzemplarze rasopodobne i nigdy nie będą uznane za rasowe. Będzie to zawsze erzac – namiastka, zastępstwo.

Przejdźmy jednak do konkretów i miotu pana Tadeusza. Szczeniaczki skończyły 7 tygodni, są podrośnięte i gotowe do sprzedaży. Oczywiście żadnej kontroli miotu z ZKwP nie było. Lato było upalne,  pieski są zapchlone i zarobaczone. Szybko rosną i są coraz bardziej kłopotliwe.
Trzeba je jak najszybciej sprzedać. Gdzie można spotkać amatorów psów rasowych? To proste – na wystawie. Dzień zapowiadał się upalnie. Pomimo to pan Tadeusz pakuje szczeniaki do samochodu i jedzie kilkaset kilometrów na międzynarodową, duża wystawę psów. Nie wie, albo nie chce wiedzieć, że sprzedaż szczeniąt na terenie wystawy i w jej pobliżu jest zabroniona. Ukryte w bagażniku psiaki udaje się wwieźć na wystawowy parking. Jest upał, samochód stoi w pełnym słońcu, ale od czego jest klimatyzacja…

Dwa szczeniaki zostają w samochodzie, jeden na rękach zostaje zabrany na spacer w poszukiwaniu klienta. Czas mija. W schłodzonym uprzednio samochodzie temperatura szybko rośnie. Na dworzu jest nieznośny upał dochodzący do 40 st. Jaka może być w takich warunkach temperatura w samochodzie ? (Pomiary temperatury otoczenia i w samochodzie były przeprowadzone w związku z tą sprawą).

Szczeniaki spacyfikowane w samochodzie zaczęły przeraźliwie piszczeć. Ludzie wzywają Straż dla Zwierząt. Zjawia się policja i lekarz weterynarii. Przez wystawowy megafon wzywany jest właściciel samochodu. Otworzone drzwi ukazują zły obraz. Świadkowie stwierdzili: z wnętrza buchnął żar gorącego powietrza. Jeden ze szczeniaków „przelewa się”. Ma temperaturę ponad 41 st. Psiaki zostają zarekwirowane, poddane reanimacji, podłączono kroplówkę, podano sól fizjologiczną itp. Interwencja lekarska ratuje im życie. W przebiegu zdarzenia czynny udział ma Straż dla Zwierząt. Zaczynają się kłopoty pana Tadeusza, który twierdzi, że odszedł tylko na 15-20 minut i nie widzi niewłaściwości swojego postępowania.

Sprawą zajęła się prokuratura. Oskarżenie oparte jest o art. 35, ust 1 ustawy o ochronie zwierząt. W przedmiotowej sprawie kwalifikacja stanowiła zarzut znęcania się nad pieskami, zadawanie bólu i cierpień poprzez utrzymywanie w niewłaściwych warunkach bytowania.
Zarówno świadkowie zdarzenia jak i lekarze weterynarii oraz funkcjonariusze Straży dla Zwierząt byli zgodni – przypadek szczeniąt pozostawionych bez opieki w bagażniku samochodu, w miejscu niezacienionym, bez dostępu do wody, w godzinach największego upału – nosi znamiona znęcania się. Mijają trzy lata trwającego procesu sądowego.

Sprawę prowadzi wydział karny jednego z sądów rejonowych. Powołany został biegły sądowy z zakresu kynologii, któremu sąd postawił następujące pytanie: czy psy były przetrzymywane przez oskarżonego we właściwych warunkach bytowania, zatem w okolicznościach zapewniających ich egzystencję zgodnie z potrzebami tego gatunku lecz czy były to okoliczności powodujące ich cierpienie lub ból?

Biegły bardzo wnikliwie zbadał wszelkie okoliczności sprawy. Przytoczę kilka zdań z opinii.
„W okolicznościach niniejszej sprawy szczenięta omawianej rasy były utrzymywane w niewłaściwych warunkach bytowania, tzn. w warunkach niezgodnych z potrzebami tego gatunku. Z akt sprawy wynika, że sytuacja w jakiej znalazły się szczenięta upoważnia do kwalifikacji iż były to dla nich okoliczności stresujące, sprawiające cierpienie, a także zagrożenie życia. Gdyby nie nastąpiła interwencja i pomoc lekarza weterynarii istniało znaczne prawdopodobieństwo ich zgonu. Warunki termiczne w tym dniu były ekstremalne.”

Po bardzo wnikliwej analizie wszelkich okoliczności, sąd uznał winę znęcania się nad szczeniętami. Pana Tadeusza spotkała surowa kara: 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata, grzywna 2 tys. zł. na rzecz skarbu Państwa, 2 tys. zł nawiązki na rzecz Straży dla Zwierząt.

Sądzę, że ta sprawa a zwłaszcza jej epilog powinna uświadomić amatorom handlu żywym towarem, że wszelkie przejawy znęcania się nad zwierzętami będą w Polsce ścigane z całą surowością prawa. Na szczególne podkreślenie zasługuje operatywność w tym względzie Straży dla Zwierząt.
 
Jan Borzymowski
WORTAL PSY24.P

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie