Złe skutki miłości nie w porę...

Pani Wanda zarabia na życie sprzątaniem. Każda uczciwa praca jest dobra. Ale nie każdy pasjonuje się tym co robi. Tak było w opisywanym przypadku. Sceneria jest następująca. Kilkupokojowy prywatny dom. Wieczór, nikogo z domowników nie ma. Na fotelu, w osobnym, zamkniętym pokoju, drzemie mały west highland white terrier. Pani Wanda zna pieska i lubi czasami bawić się z nim. Ale „służba nie drużba", zajęta jest swoją robotą w innych pomieszczeniach. W pewnym momencie postanawia jednak przerwać sprzątanie i popieścić miłego pieska. Ten mały, rezolutny i nieco zawadiacki bielutki terrier jest pieskiem do towarzystwa, a także wystawowym. Jest spokojny, miły ale zarazem z temperamentem. Trzeba wiedzieć, że przodkowie westi byli w XVII wieku wykorzystywani w Szkocji przez tamtejszych myśliwych.

Leżący spokojnie na fotelu pies, zwłaszcza wieczorem bardziej ceni spokój i eksterytorialność fotela, legowiska, niż propozycję zabawy czy pieszczot w wykonaniu znanej ale jednak obcej osoby. Pani Wanda, w najlepszej wierze przykuca i pochyla się nad psiakiem. Reakcja tego ostatniego jest równie błyskawiczna co zaskakująca. Ostre ząbki wbijają się w policzek. Leje się krew. Ugryzienie było na tyle skuteczne, że konieczna jest interwencja chirurga. Uszczerbek na zdrowiu jest niewielki i po kilu dniach szwy zostają zdjęte. Ślad na twarzy jednak pozostał. Mijają tygodnie. Pani Wanda dochodzi do wniosku, że należy się jej rekompensata za straty fizyczne i moralne. Rozpoczyna się proces cywilny, którego przedmiotem jest uznanie winy właściciela psa i odszkodowanie na poziomie 10 tys. zł.
Kodeks Cywilny mówi o naprawieniu wyrządzonej przez zwierzę szkody. Jednak konieczne jest ustalenie winy.

Art.431 Par.1 Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.

Proces toczy się lata. W pewnym momencie sąd postanawia powołać biegłego kynologa dla weryfikacji, oceny zachowań poszkodowanej i reakcji psa.Wiedza na temat psów pozostawia niejednokrotnie wiele do życzenia.
Bohaterka tej historii w swoim domu ma kundelka, którego bardzo lubi i nie miała z nim nigdy jakichkolwiek problemów. Jednak przenoszenie, uogólnianie osobniczych doświadczeń z własnym psem na wszystkie inne jest błędem. Często przekonanie, że mój pies „kocha cały świat" jest brutalnie weryfikowane przez życie...Okazuje się bowiem, że nasz najspokojniejszy, ukochany czworonóg zadusił kota sąsiada, czy też nieoczekiwanie „użarł kogoś"...Niejednokrotnie jest tak, że zachowania człowieka akceptowane, „tolerowane" przez własnego psa są jednak błędne i dopiero obcy pies nam to uświadomi. Tak było w opisanym zdarzeniu. Zmęczony po całym dniu pies, leżący na swoim legowisku oczekiwał spokoju. Niedopuszczalne jest w takim momencie pieszczenie, całowanie czy prowokowanie do zabawy. Takie działania osoby najbliższej (przewodnik) mogą być tolerowane przez psa, ale człowiek obcy, chociaż znany czworonogowi może być narażony na mało przyjemną reakcję, z użyciem zębów włącznie. Tak też się stało w opisanej historii.

Proces toczy się przed sądem w jednej z dużych aglomeracji. Powołany biegły podkreślił, że zwłaszcza wieczorem, kiedy pies mógł być zmęczony po całym dniu i oczekiwał spokoju, azylu, zakłócanie, naruszanie pewnej eksterytorialności legowiska przez osobę obcą było błędem. Konkluzja, ocena zdarzenia to jednoznaczny związek przyczynowo - skutkowy niewłaściwego zachowania człowieka i w konsekwencji agresji psa. Inaczej mówiąc jest to „kłopot na własne życzenie". Czy sąd włączy opinię jako dowód w sprawie i jaki będzie finał konfliktu ? Zobaczymy.

Jan Borzymowski
WORTAL PSY24.PL

 

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie