Kłopot na własne życzenie...

Wypowiadałem się już na temat konieczności szerzenia, podniesienia poziomu „oświaty kynologicznej" w Polsce. Nie dawno opiniowałem kolejną sprawę sądową z kategorii - pogryzienie przez psa. Odpowiedzialność związana z sytuacją niewątpliwie istnieje, ale jej ustalenie, z wielu powodów nie jest prostą sprawą. (Temat poruszany w „Złe skutki miłości nie w porę"). Tym razem sprawa dotyczy rasopodobnego amstafa.  Zupełnie obcego psa o znacznie większych możliwościach fizycznych niż westie. Emocjonalny, bardzo miły stosunek Polaków do zwierząt, w tym psów, to sprawa znana. Problem w tym, że pies to drapieżnik. Nie każdy czworonóg podziela entuzjastyczne podejście obcego człowieka. Wyciąganie ręki, chęć głaskania, kucanie obok psa, zaglądanie mu w oczy, łapanie za głowę, szyję itp. itd. może być postrzegane przez zwierzę jako akt nieprzyjazny. A w każdym razie jako naruszenie strefy jego bezpieczeństwa. Tego nie wolno robić, gdyż może skutkować odruchem obrony, czyli uruchomieniem zębów...

Tak właśnie było w interesującej nas sprawie. Ponieważ entuzjastka psów przykucnęła przed wspomnianym amstafem, głaskała, jej twarz była na wysokości pyska. Skutek - poważna rana policzka i łuku brwiowego. Chirurg miał co robić. Zabiegi rehabilitacyjne trwały wiele miesięcy. Pozostał nieznaczny ślad.  Ważna jest kwalifikacja tzw. „uszczerbku na zdrowiu". Może dotyczyć zmian czynnościowych, a także anatomicznych. Jest to pojęcie prawnicze, a nie medyczne. W zależności od trwania (poniżej, czy powyżej 7 dni) są różne postępowania prawne. W interesującej nas sprawie, kwalifikacja wspomnianego uszczerbku, była - powyżej siedmiu dni. Tym samym, z urzędu, wkroczył oskarżyciel publiczny (prokurator, policja). Pozostało określenie odpowiedzialności. Za wszelkie zachowania psa odpowiada jego przewodnik. Ustalenie odpowiedzialności nie jest proste, zwłaszcza, że dziewczyna zachowywała się w sposób prowokujący psa. Amstaf był na smyczy, siedział przy nogach prowadzącego chłopaka. Kagańca nie miał gdyż jest spokojny, wcześniej nigdy nikogo nie atakował, nie jest psem z tzw. listy  „11 ras uznanych w Polsce za agresywne". Spełnione były wymagania Regulaminu porządku i czystości miejscowej gminy. Został jednak pogryziony człowiek, a to rodzi konieczność ustalenia odpowiedzialności za zdarzenie.

Kodeks karny.

Art. 157.  § 1. Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia, inny niż określony w  art. 156 § 1, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2. Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia trwający nie dłużej niż 7 dni, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 3. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 lub 2 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Opinia biegłego z zakresu kynologii podkreślała znaczący akcent niewłaściwego zachowania dziewczyny, która podeszła do obcego psa i w sposób czynny - bezpośrednio działała (głaskanie, obejmowanie psa), przyczyniła się do agresywnej obrony ze strony zwierzęcia. Inaczej mówiąc nastąpił „kłopot na własne życzenie". Złożyło się na to wiele powodów. Przewodnik psa nie powinien dopuścić do bezpośredniego kontaktu osoby podchodzącej do psa. Dziewczyna, która to zrobiła zachowała się niewłaściwie, gdyż takie spoufalanie się z obcym, nieznanym psem, może wyzwolić jego agresję. Czyli brak wiedzy na temat możliwych zachowań psa, legło u podstaw zaistniałej sytuacji.

 

Jan Borzymowski
PORTAL PSY24.PL

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie