Psy podczas II Wojny Światowej

II wojna światowa

Po pierwszej wojnie światowej, mimo postanowień Traktatu Wersalskiego, Niemcy nie zaprzestały przygotowań militarnych. Do tych działań należało między innymi szkolenie psów wojskowych.
Naczelne dowództwo rozpoczęło odbudowę psiej armii już w połowie 1930 roku, niedługo przed dojściem Hitlera do władzy. Pierwsze centrum szkoleniowe powstało pod Frankfurtem.
W momencie wybuchu wojny w ośrodkach w całym kraju przygotowywano do walki 200 000 psów.

Berlińskie pismo Die Hunderwelt na swoich łamach wezwało społeczeństwo do składania trybutów w postaci swoich czworonożnych pupilków. Tym samym armia niemiecka powiększyła się o 15993 airedale, boksery, owczarki i dobermany.

Psy towarzyszyły nazistom między innymi w oddziałach Luftwaffe i w oddziałach SS, gdzie zajmowały się pilnowaniem Żydów w gettach i więźniów obozów koncentracyjnych.
Heinrich Himmler, prywatnie posiadacz owczarka niemieckiego, szczególnie tę rasę polecał jako wsparcie dla obozowych kapo, ponieważ radzą sobie z więźniami, jak z owcami – zaganiają ich i nie pozwalają uciec.
Stworzono także specjalne oddziały, które miały sprawować nadzór nad transportami kolejowymi.
Tak zwane Bahnschutz asystowały przy wywozie więźniów do obozów. Oddział taki składał się z funkcjonariusza (Bahnschutzstreifer), któremu towarzyszył przewodnik (Bahnschutz Hundefuhrer) i jego pies.

Japońskie psie jednostki zaistniały dzięki wsparciu niemieckich sojuszników, którzy przekazali im 25 000 zwierząt. Rodzime szkoły zaczęły powstawać w całej Japonii, a także w chińskim Nanking.
Na froncie pełniły rolę psów patrolowych i stróżujących. Po raz pierwszy użyto ich w sierpniu i wrześniu 1944 roku podczas walk z Amerykanami na wyspie Biak.
Później pojawiły się także podczas działań na Malajach, w Timorze, Hong Kongu i Pearl Harbour.

W pierwszych latach wojny Armia Czerwona wyszkoliła ok. 50000 psów, używanych głównie do poszukiwania rannych. Życie żołnierzy, którzy ucierpieli w walce podczas srogiej rosyjskiej zimy zależało od tego, jak szybko zostaną odnalezieni. Owczarek niemiecki imieniem Bob sam uratował 16 osób dostarczając w swoich sakwach środki pierwszej pomocy.

Białe samojedy idealnie nadawały się do przenoszenia ładunków i informacji, gdyż w zimowych warunkach mogły niepostrzeżenie przemykać nawet tuż obok nieprzyjacielskich posterunków.

Uczniowie z Centralnej Wojskowej Szkoły dla Pracujących Psów zostali podzieleni na 168 oddziałów i wysłani do walki.
Rosjanie wykorzystywali psy do wykrywania min, transportowania rannych, amunicji i żywności, a nawet do działań dywersyjnych na tyłach wroga.
Psy saperskie pomogły w rozminowaniu 303 dużych miast, w tym Pskowa, Smoleńska, Lwowa, Mińska, Kijowa, Stalingradu, Odessy, Warszawy, Wiednia i Pragi.

Reszta świata żyła w błogim i naiwnym przekonaniu, że okropności wojny pozostawiła na zawsze za sobą. W związku z tym żadne państwo nie prowadziło programu treningowego.
Czworonogi traktowane były jedynie jako psy domowe albo stróżujące, sporadycznie pojawiały się też w policji.
Te ostatnie mogły być wcielone do wojska w zasadzie bez dodatkowego przeszkolenia, ale było ich zdecydowanie za mało.

W Wielkiej Brytanii w 1939 roku jedynie siły ekspedycyjne posiadały ok. 600 psów wojennych, które w pierwszej kolejności wysłano do Polski, Belgii i Afryki.

Trochę lepiej było w armii francuskiej, która prowadziła ciągłą rekrutację. Francuzi przekazali Anglikom kilkaset zwierząt, w tym jednego z najlepszych i najsłynniejszych psów-łączników – alzatczyka imieniem Mark.

W północnej Afryce i na Dalekim Wschodzie w 1943 roku pierwszy raz w historii Brytyjczycy użyli psów saperskich do wykrywania niemieckich min niematalicznych. Kiedy pies trafiał na minę przeciwczołgową lub przeciwpiechotną informował o tym siadając w odległości jednego do czterech kroków od ładunku.
Skuteczność tych żywych detektorów już w początkowej fazie eksperymentu wynosiła 51%.

Pierwsza brytyjska szkoła dla psów wojennych powstała w Potter’s Bar wiosną 1942 roku.
Przyjmowano do niej owczarki alzackie, airedale, boksery, kerry blue, krótkowłose collie (używane tylko jako psy łącznikowe), bulteriery, labradory i retrievery.
Oddziały RAF wykorzystywały czworonożnych żołnierzy do pilnowania zakamuflowanych lotnisk i innych tajnych obiektów. Sprawdzały się tak doskonale, że w maju ’44 brytyjskie biuro wojny wystosowało apel o zwiększenie liczby psich rekrutów.

Kiedy okazało się, że pies może być dwa razy silniejszy od konia, zaczęto używać mastiffów, szczególnie w Belgii, do ciągnięcia wózków z amunicją.

W działaniach wojennych w północnej Afryce brały udział bloodhoundy i airedale. Ich zadaniem było przenoszenie amunicji. Ekwipunek takiego psa składał się z nakładanej na grzbiet uprzęży z dwoma sakwami, w których umieszczano granaty ręczne i naboje.

Jednostki SAS jako pierwsze poważyły się na wyniesienie psów w przestworza i zrzucenie ich z desantem na specjalnych spadochronach. Sposób ten sprawdzał się szczególnie w przypadku, gdy oddziały ratunkowe nie mogły przedostać się przez linie wroga.
Wraz z psami w desancie brał też udział chirurg.
W armii USA psich spadochroniarzy jednostki poszukiwawczo-ratownicze używały od 1942 roku. Jeden z psów, Jaint de Mortimormey, wykonał podczas wojny więcej skoków niż jakikolwiek człowiek !

Nie najlepiej wyglądała też sytuacja w Stanach Zjednoczonych.
W momencie przystąpienia do wojny USA nie miały oficjalnego programu treningowego.
W styczniu 1942 amerykańska organizacja Kennel Association we współpracy z grupą nazwaną Dogs for Defence (psy dla obrony) rozpoczęła akcję mającą na celu przekonanie właścicieli psów, by oddawali je na potrzeby wojska.
Odzew ze strony obywateli przekroczył najśmielsze oczekiwania – nie tylko oddawali swoich czworonożnych ulubieńców, ale też wspierali finansowo program treningowy.

 

13 marca sztab generalny oficjalnie wcielił psie oddziały do sił zbrojnych, a Dogs for Defence zostały ustanowione agencją do spraw rekrutacji i treningu.
W lipcu sekretarz wojny wydał rozporządzenie, w którym zalecił szkolenie psów w czterech kategoriach:
Psy wartownicze
Psy patrolowe
Psy łącznościowe
Psy saperskie (do wykrywania min).

Lista ras akceptowanych obejmowała owczarki niemieckie, belgijskie, dobermany, collie, syberian husky, malamuty i psy eskimoskie.
Na froncie północnym walczyć mogły tylko eskimo, malamuty i husky. Potrafiły dźwigać 65 funtowe ciężary obywając się nawet pięć dni bez jedzenia w temperaturze spadającej do minus 60 stopni.
Każdy pies, czy to podczas treningu, czy na polu walki, miał zapewnioną kompleksową opiekę medyczną i przechodził badania okresowe.
Na wyżywienie jednego psa przeznaczano około 30 centów dziennie

W 1944 roku powołano 15 specjalnych psich plutonów. W skład oddziału wchodziło 12 psów-zwiadowców, 12 psów łącznościowych, jeden pies saperski, jeden oficer i 26 żołnierzy.
Siedem plutonów zostało wysłanych do Europy, pozostałe osiem na Pacyfik.

W rejonie Pacyfiku psy patrolowe służyły głównie w Marines i Straży przybrzeżnej. Ulubioną rasą tych formacji były dobermany. Używano ich do lokalizowania wroga na wodach przybrzeżnych, a także do komunikacji między patrolami.

Amerykańscy Marines rozpoczęli szkolenia już w roku 1935. Ich czworonożni podopieczni nazywani byli „diabelskimi psami” (Devildogs). Ulubioną rasę tej formacji stanowiły dobermany.
Każdy z nich przechodził specjalny trening. Po przybyciu do obozu szkoleniowego każdy pies był tatuowany na wewnętrznej stronie prawego ucha. Następnie przechodził test pod kątem posłuszeństwa, bojaźliwości i agresywności.

Psi rekrut zaczynał w stopniu szeregowca. Po trzech miesiącach awansował na starszego szeregowca, po roku był kapralem, po dwóch latach sierżantem, po trzech starszym sierżantem itd.. Czasami zdarzało się, że pies był wyższy stopniem od swego przewodnika.
Uczono reagować na komendy zarówno wydawane głosem, jak i gestem. Po treningu podstawowym przychodził czas na test sprawdzający.
Psy łącznikowe przyzwyczajane były do odgłosów strzałów i wybuchów, by nie płoszyły się podczas misji. Psy wartownicze uczono przede wszystkim informowania szczekaniem o zbliżającym się zagrożeniu. Psy patrolowe nie mogły szczekać, więc trzeba było im wpoić sposoby komunikowania się za pomocą ciała.

Kiedy trening dobiegł końca psy ruszały na front. Brały udział w operacjach militarnych między innymi na Okinawie, Guam, Bougainville, Morotai, Guadalcanal, Iwo Jimie, Nowej Gwinei, Filipinach, Luzonie i w Birmie.

Po wojnie

Koniec wojny oznaczał koniec psiej służby wojskowej. Część zwierząt pozostała w swoich oddziałach, ale coś trzeba było począć z resztą. Kwatera główna w porozumieniu z Dogs for Defense postanowiła wdrożyć plan powrotu psów do życia w cywilu. Na specjalnym szkoleniu przekonywano psy, że teraz każdy człowiek jest przyjacielem. Sprawdzano jak zachowują się w obecności ludzi, rowerów, ulicznych hałasów.
Każdy pies otrzymywał certyfikat świadczący o przystosowaniu do normalnego życia. Niektóre psy mogły wrócić do swoich poprzednich domów. Inne, których właściciele zginęli lub zaginęli, kierowane były do nowych rodzin. Nigdy nie pojawiło się żadne doniesienie, by pies zaatakował swego właściciela.


Natasza
Wortal PSY24.PL

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie