Z pamiętnika hodowcy psów: Historia Caveat Actor

Dla tych co lubią poczytać długaśne teksty;)


Jako dziecko przyprowadzałam do domu wszelkie napotkane bezpańskie psy, które: "natychmiast potrzebowały mojej pomocy". Niestety, moi rodzice nie byli tak jak ja, entuzjastycznie nastawieni do wizji posiadania kilku czworonogów w mieszkaniu na 8-piętrze(dorośli to nigdy nic nie rozumieją). Będąc już niemal samodzielną i niezależną młodą osóbką na studiach, podjęłam wraz z sublokatorką (moją kuzynką) decyzję o przygarnięciu pieska ze schroniska. Oczywiście owa decyzja była spontaniczna i nie do końca przemyślana. Jak wiele młodych osób beztrosko uznałyśmy, że jakoś to będzie.

I było.....Suczka miała na imię Karia, pozostała ze mną. Towarzyszyła mi przy wszelkich przeprowadzkach i burzach życiowych. Później, pojawił się jakiś konkurent, dość poważnie nadszarpnął pozycję psa w stadzie. I następny, ten to dopiero zaburzył dotychczasowy porządek! Mały, krzykliwy, rozpychający się w każdym kącie. I zawsze jego potrzeby były najważniejsze! Niestety, nasze życie tak się ułożyło, że Karią musieli ostatecznie zająć się nasi rodzice. Wyjechaliśmy, jak wiele młodych ludzi za granicę. Wówczas postanowiłam, że nigdy więcej spontanicznych decyzji, które w konsekwencji mogą kogoś skrzywdzić. To się nazywa dojrzałość!;)



I wytrzymałam dość długo w postanowieniu ,bo aż 7 lat! Wówczas to udało mi się namówić męża, że skoro mamy już nieco odchowane dzieci i szukamy domku na wsi i z pewnością wkrótce tam się przeprowadzimy, to może kupimy pieseczka, aby mógł być już dorosły i odchowany, kiedy pojawi się przed nim ważne zadanie pilnowania obejścia. I tak kobiecym podstępem udało mi się przekonać jakże rozsądnego mężczyznę mojego życia, na mniej rozsądny krok nabycia pieska w typie owczarka niemieckiego (długowłosego) ,który miał do złudzenia przypominać nieżyjącą już wówczas Karię.



Była to kolejna suczka, wyrosła na urocze psisko. Ale na wieś przeprowadziliśmy się dopiero, kiedy Zeta skończyła rok.

Do tego czasu dała nam nieźle popalić. Urodą przypomina Karię i owszem, ale charakterek to ma zdecydowanie bardziej niezależny. W mieście ją roznosiło, robiła co chciała, gdzie chciała i jak chciała. Do tego nie do końca dając nam poczucie, że jesteśmy jej do czegokolwiek potrzebni. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, kiedy wreszcie Zeta miała swoje podwórko do wybiegania i pilnowania. Ten pies dał nam sporo do myślenia na temat wyboru rasy, predysponowanej do zaspokojenia naszych oczekiwań. W tym momencie mojego życia owe oczekiwania były już nieco inne niż w dzieciństwie.


Zapragnęliśmy nabyć kolejnego psiaka. Co do wyboru rasy ostateczne zdanie, tym razem, miał mój mąż.. Padło na rottweilera jako rasę obrończą. Potrzebowaliśmy psa, który dałby nam poczucie bezpieczeństwa. Był rok 2002,już w owym czasie rottweilery zasłynęły jako psy agresywne, niebezpieczne itp. Przyznam, że miałam spore wątpliwości, w domu były dzieci. Dałam jednak się namówić. Andra dołączyła do nas jako półroczny już psiak. Kupiłam ją w prezencie urodzinowym mojemu mężowi. Do tej pory twierdzi, że to najwspanialszy prezent urodzinowy jaki dostał w życiu.

Kiedy po nią pojechałam zauroczyły mnie obie, razem z matką. Frajda z Dywit (mama Andry) podeszła do mnie, polizała po dłoni i spokojnie odeszła, jej córka zrobiła dokładnie to samo. Po doświadczeniach z naszą Zetą, która bezustannie skakała, szalała, piszczała na widok każdej osoby wchodzącej do domu, byłam zauroczona. To spokój i zrównoważenie, którego szukałam u psa. Andra szybko nas w sobie rozkochała. Byliśmy z niej dumni. Budzi respekt( co w przypadku mieszkania na uboczu jest sporym atutem), przy okazji znakomicie spełniając rolę psa rodzinnego.




Pomysł wystawiania Andry pojawił się dopiero w momencie, kiedy zapragnęliśmy, aby przekazała swój cudowny charakter potomstwu. Smutna była świadomość, że kiedyś tego psa nam zabraknie i chcieliśmy, aby w ten sposób pozostała z nami na zawsze. W tym celu Andra musiała spełnić wszystkie wymogi suki hodowlanej, które postawił przed nami Związek Kynologiczny. I tak zaczęła się nasza przygoda z kynologią, połknęliśmy haczyk.

Pomimo, że nie mamy możliwości aby zaliczyć każdą wystawę, którą byśmy chcieli. To wystawianie psa ma dla nas niepowtarzalny urok.
Pozwala również zapoznać się bliżej ze standardem rasy, poznać innych zapaleńców i rozwijać wiedzę na temat opieki nad naszym pupilem. Od tego czasu zaczęłam zgłębiać wiedzę na temat ras psów, ich pochodzenia i przeznaczenia.

Andra ostatecznie urodziła swój pierwszy miot w lipcu 2006r. w wieku 4,5 lat. Niestety, z dwóch urodzonych szczeniąt ,tylko jeden przeżył. Był to piesek- Antonio. Nasz stosunek do tego szczeniaczka, z przyczyn oczywistych, był i jest nadal bardzo emocjonalny.

Kiedy Antonio był jeszcze oseskiem, do naszej gromadki dołączyła Koka-suczka rasy duży szwajcarski pies pasterski.

 

 

Na tę rasę zwrócili moją uwagę znajomi, mieszkający w Austrii. Nie miałam o niej pojęcia kiedy poproszono mnie,abym poszukała informacji w internecie dotyczących przeznaczenia, osobowości i wyglądu dużego szwajcara.
Gdy przeczytałam o tym łagodnym usposobieniu, sporym rozmiarze i średnim popędzie do dominacji, uznałam, że to idealny kompan dla naszej rodziny, szczególnie że nasze dotychczasowe suki lubią powalczyć o dominację.
Bardzo dobrze również się złożyło, że Koka trafiła do nas akurat w tym momencie. Antoś był jedynakiem, co nie ułatwia właściwej socjalizacji i rozwoju szczenięcia. Koka zastępowała mu siostrę. Była od niego większa ale niesłychanie delikatna.
Andra również szybko zaakceptowała Kokę, traktując ją jak własne dziecko.


"Hodowla"- to wielkie słowo. Hodowca doskonale zna się na genetyce, wie jak dobierać partnerów do krycia, aby przekazać właściwe geny, zna niemal wszystkich wybitnych przedstawicieli rasy, wie które ze szczeniąt rokuje najlepiej i do jakich celów. Staram się z całych sił zgłębiać tę wiedzę i nieskromnie przyznam, że z dobrym skutkiem;). Dużo czytam, radzę się i słucham, jeśli ktoś doświadczony ma mi coś wartościowego do powiedzenia. Chętnie również dzielę się zdobytą wiedzą, dlatego serdecznie zapraszam do odwiedzenia naszej hodowli, gdzie można bliżej zapoznać się z przedstawicielami obu ras i porozmawiać o psach:)

Jeśli dotarłeś aż tutaj, dziękuję za wytrwałość;)



Magdalena Miłoszewska-Ścisłek
www.szwajcary.rottweilery.pl

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie